Bakałarz i Puhaczka, mimo gwałtownego wiatru i ulewnego deszczu, zaczajeni w sieni naprzeciw szynkowni, usłyszeli jak Szuryner wyszedł i udał się w stronę, gdzie był stary dom; lecz wkrótce wiatr i deszcz zagłuszył odgłos jego ciężkich kroków. Tom i Sara również wyszli i udali się w przeciwną stronę.
— Dobrze, — szepnął Bakałarz do Puhaczki, — przygotuj witrjoł i baczność! — Pozdejmujmy trzewiki, żeby nie usłyszeli naszych kroków, — ozwała się Puhaczka.
Obmierzła para zdjęła obuwie. Chociaż więc szli tuż za Tomem i Sarą, stąpania ich nie było słychać;
— Szczęściem fiakr na nas czeka, — rzekł Tom.
Nagle się zatrzymał.
— Omyliłem się, trzeba było iść na lewo; musimy minąć rozwalony dom, nim dojdziemy do fiakra.
Bakałarz i Puhaczka rzucili się do bramy.
— Tem lepiej, niech idą w rudery, — rzekł Bakałarz.
Tom i Sara zbliżyli się rozwalonego domu, którego piwnice tworzyły przepaść wzdłuż ulicy. Bakałarz rzucił się jak tygrys, pochwycił Toma za gardło i zawołał:
— Oddaj pieniądze, albo cię stracę do tej jamy! — I popchnąwszy go wtył, zatrzymał nad piwnicą, drugą zaś rę-
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/35
Ta strona została skorygowana.
VII.
PIENIĄDZE LUB ŻYCIE.