Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/350

Ta strona została skorygowana.

Żegnam panią, nasze intrygi odkryte, teraz już nie pani sama będziesz pomagała biednym.
D’Harville odprowadził Rudolfa do pojazdu i wrócił do swego pokoju.
Trudno opisać jakie uczucia wzburzone i jedne drugim przeciwne miotały panem d’Harville.
— O! — wołał — jam winien, ja sam jeden! Biedna kobieta, oszukałem ją, haniebnie oszukałem! powinna mnie nienawidzić, a jednak okazuje mi teraz tkliwe współczucie. Ale jakiem prawem powierzyła mu fatalną tajemnicę? to haniebna zdrada. Jakiem prawem? A jednak tak młoda, wyrzekła się miłości i powiedziała tylko: o innej przyszłości marzyłam! Wiem, że Klemencja dotrzyma danego słowa, będzie dla mnie najlepszą przyjaciółką, siostrą. Przecież to moja żona, do mnie należy, mam prawo — przerwał sobie z szyderstwem i śmiechem. — Tak, użyć przymusu, gwałtu. Nowa podłość! Lecz cóż zrobię? kocham ją jak szalony, ja tylko jednę kocham, pragnę miłości, nie zaś zimnego przywiązania siostry. Może ulituje się nakoniec nade mną! Lecz nie! nigdy, nigdy nie zdoła przezwyciężyć odrazy! Ach! ileż, cierpiałem, kiedym ją uważał za winną. Co za męka! Ale nie, to próżna bojaźń. Klemencja przysięgła wypełnić swoje obowiązki i dotrzyma słowa, lecz jak ją to wiele będzie kosztować. O, jakżem ja nieszczęśliwy!
Po długiej bezsennej nocy, po wielu rozmyślaniach ucichły wzburzone uczucia i d’Harville niecierpliwie oczekiwał dnia.