Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/370

Ta strona została skorygowana.

gdybym była mocniejszą — rzekła z czarującym uśmiechem Gualeza.
— Więc my podle postępujemy! — zawołała Wilczyca rozgniewana. — Odpawiadajże! podle postępujemy?
Inne kobiety także otoczyły Gualezę z groźnym krzykiem.
— Musisz nas przeprosić, Gualezo — zawołała Wilczyca; — gdybyśmy ci tak pozwalały, wyrabiałabyś z nami, co sama zechcesz.
Gdyby Gualeza zaczęła mówić o słuszności, o obowiązkach, nie usłuchanoby jej wcale. Lecz dotknęła najdotkliwszej strony, powołując się na wrodzoną szlachetność, która nigdy nie zamiera w masach, choćby najbardziej zepsutych. I Wilczyca i inne kobiety szemrały jeszcze, ale czuły, że postąpiły nikczemnie. Gualeza, korzystając z pierwszej chwili zwycięstwa, mówiła dalej:
— Powiadacie, że ona nie warta litości! ale jej dziecię zasługuje na litość! ono czuje ból, gdy bijecie matkę. Kiedy Joaśka błaga, to nie dla siebie, ale dla swego dziecięcia! Dla niego prosi was o chleb. Dla niego prosi o oddanie tych gałganków! Ta czapeczka zszyta z różnych szmatek, wam zdaje się śmieszna, a mnie się płakać chce, kiedy na nią patrzę. Śmiejcie się teraz, jeżeli chcecie i ze mnie i z Joaśki.
Już nikt się nie śmiał; Wilczyca spojrzała nawet smutnie na czapeczkę, którą trzymała w ręku.
— Tak, Gualezo — zawołała Wilczyca; — mówiłaś prawdę, byłyśmy nikczemne, a tyś odważna, żeś nam to powiedziała i nie zlękłaś się nas. Próżno temu przeczyć, żeś ty nie taka jak my wszystkie, zawsze musimy się w końcu do tego przyznać, choćbyśmy nie chciały.
Tak zawsze bywa ze wzburzonemi masami; równie szybko przechodzą od uczuć złych do dobrych, jak od dobrych do złych. Krótkie, proste i tkliwe słowa Gualezy obudziły w uwięzionych kobietach współczucie dla Joaśki, która płakała z radości. Nagle Wilczyca, we wszystkiem gwał-