Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/375

Ta strona została skorygowana.

osiądzie. Tyle mi mówił o borach, że tak je kocham, jakbym się w nich urodzła.
Nastąpiło długie milczenie, Wilczyca myślała o kochanku. Gualeza zadumała się o sposobie skutecznego przemówienia do serca nieukróconej towarzyszki.
— Coby to było, gdyby ci kto powiedział: Kochasz Marcjala, on ciebie kocha, porzućcie oboje to życie niepoczciwe, pobierzcie się. Zdaje mi się, że cię widzę w lesie, mieszkasz tam z mężem, masz kilkoro dzieci. Dzieci! co Za szczęście! nieprawda, Wilczyco?
— Dzieci z Marcjalem? — krzyknęła Wilczyca z dziką namiętnością. — O, jakbym je kochała.
— Zawsze znalazłabyś robotę, trzeba dopilnować dzieci, gotować jeść, obszyć dom cały, raz zdarzy się pranie, drugi raz pieczywo chleba, to znowu mycie podłogi, ażeby inni leśniczowie, gdy was odwiedzą, powiedzieli: Niema lepszej gospodyni nad żonę Marcjala.
— Tak, prawda, nazywaliby mnie panią Marcjal — przerwała z dumą Wilczyca.
— To ładniej, niżeli nazywać się poprostu Wilczycą.
— A naturalnie, piękniej jest nosić nazwisko kochanego męża, niż dzikiego zwierza, lecz niestety! urodziłam się Wilczycą, Wilczycą też umrę.
— Kto wie? może się wszystko odmienić.
Gualeza chciała się przekonać, czy towarzyszka jej znajdzie upodobanie w obrazie uczciwego sposobu życia, pędzonego wśród pracy i wystarczającego na konieczne tylko potrzeby, przekonana, że, gdy zapragnie takiego bytu, okaże się godną współczucia i wsparcia.
— Powiedz mi teraz, jak byłabyś wdzięczną temu, ktoby ci dopomógł zmienić na taki byt spokojny i błogi, opłakane życie, jakie prowadzisz wśród błota Paryża?
Wspomnienie o Paryżu nagle przywiodło Wilczycy na pamięć jej stan rzeczywisty. Dziwna zaszła zmiana w duszy tej szczególnej kobiety. Obraz prostego, pracowitego sposobu życia sprawił na Wilczycy wrażenie głębsze, wię-