Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/376

Ta strona została skorygowana.

cej przejmujące, niż wszelkie napomnienia i nauki. Kiedy Gualeza kreśliła ten obraz, Wilczyca pragnęła być to gospodynią rządną i zapracowaną, to kochającą żoną, to bogobojną matką, poświęcającą się dla dzieci. Milczała dosyć długo, potem zerwała się, potarła ręką czoło i zawołała z groźbą i gniewem:
— Patrzaj, niedarmo ja tobie nie wierzę, nie ufam ci i słuchać cię nie chcę. Poco to wszystko mówiłaś? Od tej chwili, choćbym nie chciała, wiecznie będzie mi na myśl ta chata w lesie, te dzieci, to szczęście, które mi nigdy nie przeznaczone... nigdy!... nigdy! Jeśli o niem nie zapomnę, życie moje będzie katuszą, piekłem, a wszystkiemu tyś winna.
— Posłuchaj mnie, Wilczyco. Czy istotnie ci się zdaje, żem ja tak zła, żebym obudziła w tobie takie myśli, takie nadzieje, nie będąc przekonaną, iż są środki do zapewnienia ci sposobu życia, którego obraz skreśliłam?
— Ty mogłabyś mi je zapewnić?
— Nie, nie ja, ale inna osoba, dobrotliwa i potężna, jak przeznaczenie.
— Co mówisz?
— Przed trzema miesiącami i ja zostawałam w takimi stanie poniżenia, jak ty teraz. Osoba, o której ci ze łzami wdzięczności mówię, on, anioł dobroci, przyszedł do mnie, pierwszy mówił mi słowa pociechy. Rozpowiedziałam mu moje cierpienia, nędzę, wstyd, podobnie jak ty dziś opowiedziałaś mi swoje życia. Wysłuchał minie łaskawie, nie karcił, ale litował się nade mną, zachwalił mi życie skromne, spokojne, czyste.
— Cóż uczynił dla ciebie?
— Obszedł się ze mną, jak z chorem dzieckiem; tak, jak ty, byłam pogrążoną w atmosferze zarażonej; on posłał mnie odetchnąć powietrzem zdrowem i ożywiającem; mieszkałam wśród ludzi występnych i zbrodniarzy, on posłał mnie na mieszkanie wśród ludzi do niego podobnych, gdzie oczyściłam duszę, wzniosłam umysł. Tak jest, Wilczyco,