Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/383

Ta strona została skorygowana.

Markizie łzy w oczach stanęły, bo uczuła całą szczerość ostatnich słów Gualezy.
— Spodziewam się — rzekła z dobrocią, — że nie zawsze będziesz tak surową dla siebie. Ale mów dalej, teraz pojmuję twoje milczenie, nie chciałaś wydać tych nędzników?
Wtem weszła zmieszana pani Armand i opowiedziała Klemencji, że książę de Lucenay jest na dole i kazał powiedzieć, że przybył z nowiną smutną i nieprzewidzianą, że dowiedział się od swojej żony, że pani markiza tu jest i do niej pospieszył.
— Smutna nowina! — rzekła do siebie markiza. — Potem nagle zawołała z rozpaczą: O! pewnie córka moja, córka moja umarła. Chodźmy do księcia!
I strwożona Klemencja oddaliła się spiesznie z panią Armand.