Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/385

Ta strona została skorygowana.

— Panie Pipelet! prędzej! chodźno tu na górę!
— Anastazja zemdlała!... jęknął Alfred i zerwał się z zydelka, lecz znowu usiadł i powiedział sobie: Jakież ze mnie dziecko, to być nie może, żona moja od godziny wyszła z domu.
— Panie Pipelet! chodźże już, żona twoja leży na moich rękach!
Pipelet wahał się jeszcze, nie chcąc wykroczyć przeciw swim obowiązkom odźwiernego, nie wolno mu było bowiem opuszczać izby bez pozostawienia zastępcy.
— Nie przychodzisz, panie Pipelet?... tem gorzej! przecinam tasiemki i zasłaniam sobie oczy.
Alfred wbiegł na ciemne schody tak zmieszany, że nie zamknął drzwi swojej komory.
Zaledwie wyszedł, gdy wpadł do izby mężczyzna z dużym arkuszem tektury, schwycił młotek leżący na warsztacie i przybił arkusz na ścianie nad samem łóżkiem pana Pipelet.
Zaledwie czcigodny Pipelet wgramolił się zadyszany na pierwsze piętro, gdy usłyszał na dole głos żony, która tonem piskliwszym, niż kiedykolwiek wołała:
— Alfredzie!... Alfredzie!... jakto, zostawiasz sień bez dozoru? gdzie jesteś, stary włóczęgo?
Pipelet zszedł miotany niepokojem, żona, zobaczywszy go, powiedziała:
— Gdzie byłeś? czego patrzysz na mnie wielkiemi oczyma jakbyś mnie chciał zjeść? Daj klucz. Wracam z biura dyliżansów, dokąd odwiozłam tłumok pana Bradamanti, jedzie do Normandji, dziś wieczór wybiera się w drogę, a ponieważ nie chce, żeby wiedziano o tej podróży i nie wierzy filutowi Kulasowi, więc mnie posłał.
Domawiając tych słów, otworzyła drzwi, mąż z żoną weszli do izdebki i w tejże chwili młody mężczyzna zbiegł lekko ze schodów i niepostrzeżony wyniósł się z domu.
Pipelet bezwładny prawie padł na zydelek i powiedział żonie: