Pokój jej lśnił się jak zawsze czystością, czwarta była na zegarku, ponieważ nie było zbyt zimno, dla oszczędności ogień nie palił się w piecu. Przez okno zaledwie widać było kawałek błękitu nieba z za dachów i kominów. Nagle zabłąkał się w to okno promień słońca i ozłocił przejrzystą szybę. Rigoletta siedziała właśnie przy oknie, profil jej odbijał się od ozłoconej szyby wybornie, a czarne włosy błyszczały, zaś pracowita ręka biegała z nadzwyczajną szybkością.
Obydwa kanarki trzepotały się niespokojnie i wbrew zwyczajowi wcale nie śpiewały, bo i Rigoletta nie śpiewała, a one nie śpiewały bez niej. Rigoletta dziś nie śpiewała, bo pierwszy raz w życiu miała zmartwienie.
Nim powiemy czytelnikowi, jakie było pierwsze zmartwienie Rigoletty, chcemy mu odjąć wszelką wątpliwość co do jej nieposzlakowanej cnoty.
Ona ani walczyła, ani rozmyślała, tylko pracowała, śmiała się i śpiewała. Prowadziła, się dobrze, jak sama mówiła, bo nie miała czasu. Nie miała czasu na kochanie, na romanse.
Wyjąwszy poważnego, prawego Germain, inni sąsiedzi Rigoletty brali z początku jej poufałość za bardzo znaczące zaloty, lecz potem ze zdziwieniem i żalem poznawali,
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/393
Ta strona została skorygowana.
XII.
PIERWSZE ZMARTWIENIE RIGOLETTY.