Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/396

Ta strona została skorygowana.

pieram się, że wziąłem tysiąc trzysta franków, ale papierów nie widziałem nawet było tylko złoto.
„Ale czy mi uwierzysz? Niestety! wszakże i pan Ferrand powiedział mi, że kto mógł ukraść małą sumę, mógł ukraść i większą, że słowa moje nie zasługują na żadną wiarę. O, panno Rigoletto! jakżem ja nieszczęśliwy! Gdybyś wiedziała wśród jakich ludzi muszę pozostawać, aż do czasu wyroku! Wczoraj odesłano mnie tymczasowo do więzienia policyjnego.
„Co za twarze!! co za ubiory! Wszędzie oznaki występku i nędzy. Było tam ze czterdziestu do pięćdziesięciu więźniów: siedzieli, chodzili, leżeli na ławkach włóczęgi, złodzieje, mordercy, wszyscy przytrzymani zeszłej nocy, albo tegoż dnia. Kilku patrzało na mnie z zuchwałem szyderstwem, potem zaczęli pocichu między sobą mówić, jakimś szkaradnym, niezrozumiałym dla mnie językiem. Po chwili najzuchwalszy uderzył mnie po ramieniu i żądał pieniędzy na obchód mego przybycia. Dałem im nieco drobnych pieniędzy, żeby sobie kupić spokój, lecz nie poprzestali na tem; żądali więcej, odmówiłem. Wtedy otoczyli mnie z przekleństwem i groźbą; chcieli się rzucić na mnie, kiedy szczęściem na zgiełk ten wszedł strażnik; poskarżyłem się przed nim: kazał im oddać mi pieniądze i powiedział, że za małą opłatą mogę mieć osobną celę. Z wdzięcznością na to przystałem i zaraz wyszedłem, śród gróźb tych łotrów, bo mówili, że się jeszcze spotkamy i wtenczas nie ujdę żywy z rąk ich. Strażnik zaprowadził mnie do osobnej celi, tam spędziłem resztę nocy i stamtąd piszę dziś rano.
„Za kilka godzin przesłuchają mnie i odeślą do więzienia zwanego la Force; lękam się, że tam znowu spotkam kilku tych łotrów, z którymi wczoraj byłem razem. Panno Rigoletto, jedynej i ostatniej usługi oczekuję po twojej dawniejszej przyjaźni, jeżeli tylko teraz nie wstydzisz się tej przyjaźni.
„Prośba moja jest następująca: posyłam razem z tym