Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/428

Ta strona została skorygowana.
XVI.
FRANCISZEK I AMANDYNA.

Franciszek i Amandyna sypiali w izdebce nad kuchnią, na końcu korytarza, na który otwierały się drzwi kilku innych izb, przeznaczonych na pomieszczenie gości, częściej odwiedzających szynkownię. Po spożyciu skromnej wieczerzy, nie zgasili latarki, jak im przykazano, ale siedzieli i oczekiwali powrotu Marcjala.
Amandyna, siedząc na brzegu łóżeczka, zawiązywała na głowie kradzioną chustkę, podarunek Mikołaja.
— Cóż? czy mi ładnie? — spytała brata.
— Jak ci do twarzy w tej czerwonej chustce, Amandynko! — odezwał się Franciszek. — Kiedy pójdziemy bawić się na brzeg, zawiąż ją znowu tak samo, żeby dzieci strycharza pękały z zazdrości. Zawsze rzucają na nas kamieniami i krzyczą, że my gilotyńcy. Ja także zawiążę na szyi czerwoną chustkę i powiemy im: Jak sobie chcecie, ale nie macie tak pięknych jedwabnych chustek jak my!
— Lecz słuchaj, Franciszku, — rzekła Amandyna po chwili namysłu — gdyby wiedzieli, że nasze chustki są kradzione, krzyczeliby na nas, żeśmy złodzieje.
— Jeżeli Mikołaj kradł, to nam nic do tego.
— Czy tak myślisz, Franciszku?
— Tak, oczywiście.
— Jednak zdaje mi się, wołałabym, żeby osoba do