Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/43

Ta strona została skorygowana.

ła, a przytem deszcz zwykle mnie usypia... Poszedłem do piwnic zrujnowanego domu, obok garkuchni, i zacząłem drzemać, gdy wtem przebudził mnie jakiś hałas... Usłyszałem głosy tych państwa...
— Czy rozmawiał z Bakałarzem i Puhaczką?
— Tak jest; ułożyli między sobą, że się zejdą nazajutrz... o pierwszej, przy zakręcie drogi do Saint-Denis, tu właśnie.
— Jak ten człowiek mógł się wdać z takimi nędznikami? — zawołał Rudolf.
— Dalibóg nie wiem... Zresztą, ja się już pod koniec rozmowy obudziłem, kiedy wysoki mówił o pugilaresie, co mu Puhaczka wyjęła z kieszeni i ma oddać za pięćset franków. Wysoki i ta mała, — mówił dalej Szuryner, — obiecali Bakałarzowi dwa tysiące franków... żeby ci co zrobił... A któż pan jesteś u djabla, żeby tak drogo za ciebie płacić?
— Wynalazłem sekret wyrabiania wachlarzy z kości słoniowej, ale odkryłem nie sam, tylko z drugim; chcą zapewne dostać w ręce model tej machiny, którą można dużo pieniędzy zarobić.
— Więc ten wysoki i ta mała?...
— Fabrykanci, u których pracowałem... a nie chciałem im zwierzyć się z mego sekretu.
— Zatem to taki interes. Ale jacyż tchórze!... nie mogli sami poradzić i innych na ciebie podmawiają... postanowiłem tu przyjść i jestem...
— Ale co myślisz dalej robić?
— Czekać na Puhaczkę, podsłuchać, wpaść, oddać jej należytość za ząb Gualezy, wydusić z niej nazwisko rodziców dziewczyny...
— Proszę cię, nie narażaj się dla mnie, Szurynerze, — odezwała się Gualeza.
— Słuchaj, ja się lepiej za Gualezę zemszczę... Później ci powiem jak, a teraz, — dodał Rudolf, odprowadzając na bok Szurynera, — chcesz mi zrobić prawdziwą