— Cóż to znaczy? Jakże zostawia ojca w niedostatku?
— Ojciec nicby od niego nie przyjął.
— Dlaczego?
— I na to pytanie nie mogę ci odpowiedzieć. Ale biedny mój brat mówił mi nieraz, że chwalą dobre serce młodego Saint-Remy, może, kiedy się dowie, że mąż mój był niegdyś w przyjaźni z jego ojcem, wystara nam się o miejsce, albo o robotę, ma tylu przyjaciół, tyle znajomości, że to nie będzie trudne dla niego. Wreszcie spróbować można.
— Mamo, powiedz, gdyby nas wszystko zawiodło, gdyby i trochę pieniędzy, co nam zostało, co tam jest w kufrze, gdyby i to się wydało, więc w mieście tak bogatem jak Paryż mogłybyśmy obie umrzeć z głodu i nędzy, dlatego, że nie znajdziemy roboty, dlatego, że zły człowiek odarł cię bezkarnie z własności?
— Milcz, milcz, biedne dziecię! pokrzepiaj mię raczej swojemi nadziejami; nie miej tak czarnych myśli.
Wtem zastukano mocno do drzwi. Matka z córką zadrżały, myśląc, że wrócił pijany łotr, co już raz je nastraszył. Baronowa jednak ochłonęła, poznając głos starego Micou.
— Synowiec mój przyniósł z poczty list, adresowany do pani X. Z., list z prowincji. Należy się frank za porto i za drogę.
— Mamo! list z prowincji! jesteśmy wybawione, to albo od pana Saint-Remy, albo od pana d’Orbigny! Biedna mamo. Nie będziesz już cierpiała, przestaniesz już lękać się o mnie! będziesz szczęśliwa! — zawołała Klara uradowana i nadzieja ożywiła jej nadobne lica.
— Proszę o list, — rzekła pani Fermont, odsuwając coprędzej stół od drzwi i wychodząc na próg — zaraz zapłacę.
— Tu się zawiera wyrok o naszym losie, — rzekła
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/443
Ta strona została skorygowana.