Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/45

Ta strona została skorygowana.
X.
FOLWARK.

Przez jakiś czas Gualeza nie śmiała przerywać milczenia.
— O czemże myślisz? Zasmuciło cię spotkanie z Szurynerem? — rzekł Rudolf z uśmiechem.
— Nie wiem... nie znam go prawie.
— Precz ze smutkiem, moje dziecię! mieliśmy wesoło ten dzień przepędzić.
— O! jam tak szczęśliwa! Już dawno nie wyjeżdżałam z Paryża! Co za piękne słońce!... Liście jeszcze na drzewach w listopadzie... to szczególne... w Paryżu tak prędko opadają... A tam gołębie... siadają na młynie...
W miarę jak miłe sielskie obrazy rozwijały się przed dziewczyną, twarz jej się rozjaśniała. — Gdybym była mężczyzną, chciałabym być rolnikiem... Na cichej równinie iść za pługiem... patrzeć na dalekie lasy... zaśpiewać jaką smutną piosenkę, naprzykład o Genowefie Brabanckiej.
— Zaśpiewasz mi ją na folwarku.
— Czy dostaniemy tam mleka?
— Co?!... najlepszej śmietanki i świeżych jaj.
— Obejrzymy krowy w oborze... Nieprawdaż?
— Pójdziemy wszędzie.
— Ach, panie Rudolfie, nie mogę sobie jeszcze wierzyć. Co za dzień! — zawołała dziewczyna z radością.Potem,