Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/470

Ta strona została skorygowana.

W sąsiednim pokoju dało się słyszeć stąpanie kilku osób. Florestan przyłożył pistolet do piersi. Wystrzał rozległ się w chwili, kiedy hrabia, aby uniknąć okropnego widoku, wypadł z salonu. Na huk strzału, na widok bladego starca, komisarz stanął. Uwiadomiony, że hrabia zamknął się z synem, komisarz zrozumiał wszystko i uszanował boleść zrozpaczonego ojca.
— Zginął! — zawołał hrabia, zakrywając twarz rękoma — zginął, ale śmierć lepsza od hańby!
— Panie — odezwał się urzędnik po długiem milczeniu — oszczędź sobie smutku, opuść ten dom. Zostaje mi wykonać drugą jeszcze czynność, boleśniejszą niż ta, dla której przyszedłem.
— Odchodzę — rzekł hrabia — proszę powiedzieć jubilerowi, że mu wynagrodzę stratę, jaka cena brylantów?
— Około 30.000 franków; osoba, co je kupiła i przez którą wszystko się wykryło, tyleż za nie dała synowi pana hrabiego.
— Jeszcze będę w stanie i to zapłacić. Niechaj jubiler pojutrze do mnie przyjdzie.
Komisarz ukłonił się, hrabia wyszedł. Urzędnik, głęboko wzruszony, zostawszy sam, podszedł zwolna do drzwi salonu, otworzył, a nie widząc żadnego śladu smutnego wypadku, który się tu miał zdarzyć, zdziwiony oglądał się wkoło. Wtem dostrzegł małe drzwiczki ukryte w ścianie, podbiegł do nich, lecz takowe z drugiej strony były zamknięte.
— Oszukali mnie! — zawołał — winowajca uciekł tędy!
W samej rzeczy, Florestan wobec ojca przyłożył pistolet do serca, lecz gdy ojciec odwrócił się, wystrzelił pod pachę i co prędzej zemknął. Przetrzęśli dom cały, ale go nie znaleźli. Podczas rozmowy ojca z komisarzem, zbiegł krytemi schodami do buduaru, stamtąd zaś przez oranżerję na ulicę i znikł na Polach Elizejskich.