Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/472

Ta strona została skorygowana.

mane, przywodzące do rozpaczy odkrycie, po rozmowie a markizą d’Harville.
— Zapał, z jakim mówiłam — myślała sobie — obraził tę damę tak piękną, tak znakomitą. Teraz pojmuję gorycz jej wyrazów, natchnęła je razem zazdrość i pogarda. Wzbudziłam w niej zazdrość, ja! a zatem ona go kocha i ja go kocham? więc mimowoli musiałam zdradzić moją miłość? Ale czyliż wolno mi kochać go, mnie, na zawsze shańbionej? O! gdyby tak było, stokroć wołałabym umrzeć!
Gualeza myliła się jednak, nie rozumiała uczuć swoich, nazywając je miłością. Obok głębokiej namiętnej wdzięczności dla Rudolfa, podziwiała powab, siłę męską, piękność, które go odznaczały, lecz podziw ten był całkiem czysty, nie materjalny. Wreszcie działał tu głos krwi, tak często zaprzeczamy, niemy, niapoznany. Tkliwe przywiązanie Gualezy do Rudolfa pochodziło od tajemniczej sympatji, której istnienie tak jest naraz oczywiste i niepojęte, jak familijne podobieństwa rysów twarzy.
Gualeza była więc pogrążona w głębokim smutku, chociaż, według obietnicy pani d’Harville, miała nadzieję lada chwila być wypuszczoną z więzienia. Spoczywając, jak powiedzieliśmy, na ulubionej ławce, szyła pieluszkę dla przyszłego dziecięcia Joaśki, która siedziała u nóg jej na ziemi i patrzyła na nią.
Nietylko życie i postępowanie Gualezy i Joaśki zmieniło się.