Wilczyca zupełnie się przemieniła. Nie kłóci się teraz z ludźmi, nie grozi, owszem ciągłe jest smutna, bardzo smutna, przesiaduje samotnie po kątach, nie odpowiada, kiedy do niej mówią, ona, co dawniej zakrzyczała wszystkich, teraz jest jakby niema.
— Biedna Wilczyca! z mojej przyczyny chciała być przeniesioną do innego oddziału, nabawiłam ją smutku niechcący — rzekła Gualeza z westchnieniem.
Dozorczyni więzienia, pani Armand, zbliżyła się do Gualezy i uradowana powiedziała do niej:
— Przynoszę ci dobrą wiadomość; dziecię moje, przyjaciele nie zapomnieli o tobie, wyrobili ci uwolnienie, dyrektor właśnie został o tem uwiadomiony.
— Czy podobna, pani! Co za szczęście o Boże!
Wzruszenie było tak silne, że Gualeza zbladła.
— Uspokój się, moje dziecię — rzekła pani Armand — zapewne pani d‘Harvillile wstawiła się za tobą. Już przyszła stara kobieta, mająca cię zaprowadzić do osób, które się zajmują twoim losem.
Trudno opisać smutek Joaśki, gdy usłyszała, że opiekunka jej opuszcza więzienie.
Zdziwiona milczeniem Joaśki i nie pojmując jego przyczyny, Gualeza położyła rękę na jej ramieniu i spytała:
— Co ci jest? czemu płaczesz?
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/473
Ta strona została skorygowana.
XXIV.
RADOSNA NOWINA.