— Odchodzisz od nas — odpowiedziała łkając Joaśka — nigdy mi nie przyszło na myśl, że się stąd oddalisz i że cię już więcej nie zobaczę.
— Bądź pewna, że o tobie — nie zapomnę.
— O Boże! jak ja ciebie kocham! kiedy tu siedzę przy tobie u nóg twoich, zda je mi się, żem zbawiona, że się już niczego nie potrzebuję obawiać.
— Uspokój się, będę pamiętać o tobie, tak jak jestem pewną, że i ty mnie nie zapomnisz.
— Kiedy mnie wypuszczą, poszukam służby, będę zbierać gałgany, zamiatać ulicę, żadne rzemiosło, byle uczciwe, nie będzie mi za ciężkie, aby wydołać potrzebom.
Wtem dozorczyni więzienia przyszła po Gualezę.
Inne kobiety, dowiedziawszy się, że Gualeza jest wolną, nie zazdrościły jej, owszem cieszyły się, wiele z nich otoczyło Marję i żegnały ją czule i serdecznie.
Gualeza ubrała się w dawniejsze swoje suknie wiejskie i posła do kancelarji więzienia, gdzie już czekała na nią pani Seraphin, gospodyni notarjusza Jakóba Ferrand, ona to miała odprowadzić nieszczęsną dziewczynę na Wyspę Grabieżnika.
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/474
Ta strona została skorygowana.