Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/476

Ta strona została skorygowana.

było dużo przenikliwości i pilnej uwagi, żeby odkryć ślady fałszu, podstępu i okrucieństwa w jej uśmiechu niby pełnym dobroci.
— I cóż, kochana panienko — rzekła z przymileniem do Marji — czy bardzo jesteś rada, że wychodzisz z więzienia?
— Wszakże pojedziemy do Bouqueval, do pani George, nieprawdaż? — zawołała Marja.
— Tak jest, nieinaczej, pojedziemy na wieś do pani George — powtórzyła gospodyni notarjusza.
Ledwie wyszły, ledwie zawarły się za niemi drzwi więzienia, gdy spotkały młodą dziewczynę, przychodzącą zapewne odwiedzić którą z uwięzionych kobiet.
— Rigoletta! — krzyknęła Marja, poznając dawną towarzyszkę więzienia i przechadzek wiejskich, o której wspominała Rudolfowi, kiedy go spotkała pierwszy raz w szynkowni w Cite.
— Gualeza! — krzyknęła nawzajem gryzetka.
I obie uściskały się serdecznie.
— Więc to ty? co za szczęście! — mówiła gryzetka.
— Jakaż radość niespodziana! jak dawno nie widziałyśmy się! — odpowiedziała Gualeza.
— A! teraz pojmuję, dlaczego nie spotkałam cię ani razu od pół roku — mówiła dalej Rigoletta, spostrzegłszy wiejski ubiór przyjaciółki — mieszkasz na wsi?
— Tak, od niejakiego czasu — odparła Gualeza, spuszczając oczy.
— I przybyłaś tu jak ja, odwiedzić kogo?
— Tak... byłam tu — rzekła Gualeza, jąkając się i rumieniąc.
— A teraz wracasz do domu? zapewne daleko od Paryża? Kochana, droga Gualezo, nie zmieniłaś się, widzę, zawsze lubisz wieś. Ale pozwól, niech ci się przypatrzę! Musisz być rada ze swego losu? Jednakże powinnabym gniewać się na ciebie, czy godzi się tak rozstawać z przy-