Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/480

Ta strona została skorygowana.

— On? on?
— Cóż dziwnego? Zarabia na rok półtora tysiąca franków, musi więc najmować skromne mieszkanie, tembardziej, że nie jest zbyt oszczędny, nie umiał mi nawet powiedzieć, co zapłacił, za swoje ubranie, ten kochany sąsiad.
— Nie, nie, to nie on — rzekła Marja, zadumana; a po chwili dodała z zapałem — ten, o którym ci mówię, jest potężny; imię jego wymawiają z miłością i czcią, postać jego wspaniała, wraża uszanowanie, możnaby klękać przed jego wielkością i wspaniałomyślną dobrocią.
— Teraz już nic nie rozumiem, Gualezo, i także powiadam, to nie on; bo mój ani jest potężny, ani wzbudza cześć i uszanowanie. Dobry jest, wesoły, nie klękają przed nim ani trochę, obiecał mi wyfroterować pokój i co niedziela chodzić ze mną na spacer, widzisz więc, że to nie żaden wielki pan.
Gualeza, zastanawiając się nad tem, co słyszała, przypomniała sobie, że przy pierwszem widzeniu Rudolfa w szynkowni w City, był ubrany podobnie jak i inni goście, uczęszczający do tego miejsca. Czyliż nie mógł przy Rigolecie grać roli kupczyka? Ale jaki miałby cel w tej nowej przemianie?
— A gdzie mieszkasz, Rigoletto?
— Przy ulicy Temple, pod numerem 17.
— I to niezgorzej wiedzieć — pomyślała pani Seraphin. — Ten tajemniczy i możny Rudolf, który zapewne udaje tylko kupczyka, mieszka obok tej małej szwaczki, która bodaj że wie daleko więcej, niż chce powiedzieć, oboje mieszkają w tymże domu, gdzie Morel i Bradamanti.
Gospodyni notarjusza, dowiedziawszy się już, czego się chciała dowiedzieć, nalegała, żeby jechać. Przyjaciółki pożegnały się czule. Rigoletta poszła do więzienia, aby zobaczyć się z Ludwiką. Gualeza wsiadła do fiakra z panią