Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/485

Ta strona została skorygowana.

o drugiej ma się zejść z owym panem w żałobie, z rozkazu którego porwała dziewczynę z Bakałarzem i Kulasem.
— Mikołaju! — zawołała Tykwa — kobiety idą.
— Prędko, prędko, matko, bierz chustkę, za jedną drogą ciebie przewiozę.
Wdowa włożyła czarny czapeczek i wielką chustkę w białe i popielate kraty, zamknęła kuchnię, schowała klucz za okiennicę i poszła za synem.
— Umówmyż się dobrze, jak mamy zrobić — rzekł Mikołaj, — ja wezmę kobietę z dziewczyną do mojej łódki z klapą, ty, Tykwo, popłyniesz w drugiej łódce, tuż obok, tak żebym mógł dobrze skoczyć do ciebie, kiedy otworzę klapę i moja łódka zatonie.
W parę minut obie łódki przybiły do brzegu, pani Seraphin i Gualeza już czekały. Kiedy Mikołaj przywiązywał łódkę do brzegu, pani Seraphin zbliżyła się do niego i szepnęła mu prędko:
— Powiedz, że pani George na nas czeka. — Potem dodała głośno: Czy nie spóźniłyśmy się trochę?
— O! pani George już kilka razy pytała o panie.
— Widzisz panienko, pani George na nas czeka — rzekła gospodyni, zwracając się do Gualezy, której serce ścisnęło się na widok złowieszczych twarzy wdowy, Tykwy i Mikołaja, lecz uspokoiło ją nazwisko pani George i odpowiedziała:
— Jak najprędzej chciałabym ją ujrzeć, szczęściem mamy niedaleko płynąć.
— Jakże się dobra pani George ucieszy! — zawołała pani Seraphin. — Potem, obracając się do Mikołaja: — Zbliż łódkę do brzegu — rzekła — żebyśmy mogły wsiąść wygodnie — a zniżonym głosem dodała: — trzeba koniecznie dziewczynę utopić, jeżeli — wypłynie nad wodę, zanurz ją znowu.
— Bądź pani spokojna, a sama nie bój się niczego: gdy dam znak, pani mi podasz rękę, ona jedna pójdzie na dno. — A potem z dziką obojętnością, niewzruszony ani