Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/486

Ta strona została skorygowana.

wdziękami, ani młodością Gualezy, podał jej rękę, ona, lekko się na niej opierając, wskoczyła do łódki.
— Proszę pani — rzekł zkolei Mikołaj do gospodyni notarjusza i podał jej rękę.
Lecz ta cofnęła się i powiedziała Mikołajowi:
— Ja... lepiej pojadę łódką tej panny — i usiadła obok Tykwy.
— Dobrze — odpowiedział Mikołaj, spojrzawszy znacząco na Tykwę i silnem uderzeniem wiosła odbił od lądu.
Za nim Tykwa podobnież odepchnęła się od brzegu. Wdowa nieporuszona, weszła do łodzi Tykwy, ciągle wpatrując się w okno Marcjala. Obie łódki zwolna oddalały się od brzegu.