Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/490

Ta strona została skorygowana.

dował się Mikołaj, Tykwa i wdowa, nie można było widzieć, co się dzieje po drugiej stronie rzeki.
Kiedy więc Wilczyca pociągnęła ku sobie Gualezę, mordercy, nie widząc już ciała dziewczyny, mniemali, że je fale pochłonęły. W kilka minut potem prąd unosił drugiego trupa, którego Wilczyca nie spostrzegła, ciało gospodyni notarjusza, już w niem ostatnia iskra życia zgasła.
Mikołaj i Tykwa, tyleż co Jakâb Ferrand pragnęli śmierci świadka i wspólniczki ich zbrodni; kiedy więc łódka z klapą zanurzyła się z Gualezą, Mikołaj skoczył do łódki siostry i zachwiał nią gwałtownie, pani Seraphin straciła na chwilę równowagę, bandyta strącił ją w wodę i dobił bosakiem.
Zadyszana, zmęczona, Wilczyca klęczała obok Gualezy i starała się rozeznać jej rysy; osłupiała, poznając towarzyszkę więzienia, tę, co tak dobroczynny, tak zbawienny wpływ wywarta na jej przeznaczenie.
— Gualeza! — krzyknęła Wilczyca — co za przypadek! Przychodziłam powiedzieć Marcjalowi, ile mi zrobiła złego i dobrego przez swoje słowa i obietnice, a znajduję ją tu umarłą! Nie, nie — zawołała, nachylając się do jej ust — nie! jeszcze oddycha.
Podniosła się, wzięła Gualezę na ręce i z tym lekkim ciężarem pobiegła do domu, nie wątpiąc, że wdowa i jej córka jakkolwiek złe i nie ludzkie, nie odmówią żadnej pomocy.
Kiedy Wilczyca przybyła na najwyższy punkt wyspy, skąd można było widzieć oba brzegi Sekwany, Mikołaj, wdowa i Tykwa już się oddalili... Pewni, że podwójne morderstwo zostało dokonane, spieszyli do Czerwonego Janka.
W tej samej chwili człowiek, który ukryty przy brzegu widział tę okropną scenę, oddalił się spiesznie, przekonany, że zabójstwo spełniono. Był to Jakób Ferand.
Jedna z łódek Mikołaja przywiązana była u brzegu, w miejscu, skąd pani Seraphin i Gualeza odpłynęły.