Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/491

Ta strona została skorygowana.

W tej właśnie chwili Saint-Remy i doktór Griffon przechodzili most w Asnieres i spieszyli do łódki.
Wilczyca niemało zdziwiona, znalazła dom Marcjalów zamknięty. Złożyła omdlałą Gualezę w altanie i zbliżyła się do domu. Znała okno Marcjala, widząc okiennice obite blachą, zamknięte i przymocowane dwiema żeiaznemi sztabami, odgadła część prawdy, jęknęła głucho i z całych sił krzyknęła: Marcjal! Mancjal! Nikt nie odpowiedział. Przestraszana tem milczeniem, chodziła wkoło domu, jak dziki zwierz, szukający wejścia do jamy. Od czasu do czasu krzyczała: Marcjalu! gdzie jesteś? I z wściekłością wstrząsała kraty okna od kuchni, uderzała w mur pięściami, wybijała drzwi. Wtem głuchy głos dał się słyszeć z domu. Zadrżała, nadstawiła ucha. Odgłos zamilkł.
— Usłyszał mnie, muszę wejść, choćbym miała zębami drzwi przegryźć. I znowu raz po raz krzyczała.
W kuchni usłyszała krzyk dwojga dzieci, zamkniętych w piwnicy.
Wdowa, przekonana, że w czasie jej nieobecności nikt nie przyjdzie, zostawiła klucz we drzwiach.
Gdy Wilczyca otworzyła, dzieci wybiegły.
— Wilczyco, ratuj mego brata Marcjala! — wołał Franciszek — chcieli go zabić. Od dwóch dni go zamknęli.
— Ty, Franciszku, daj mi siekiery, żebym wybiła drzwi Marcjala.
— Jest tu siekiera do łupania drzewa, ale za ciężka dla ciebie — odpowiedział Franciszek.
— Za ciężka! — rzekła Wilczyca i lekko podniosła tę masę żelaza, a wbiegając szybko na schody, wołała do dzieci: Idźcie po dziewczynę i połóżcie ją przy ogniu. W mgnieniu oka już była u drzwi Marcjala. Jestem tu! — krzyknęła — ja, twoja Wilczyca! — I podnosząc młot, mocnem uderzeniem wstrząsnęła drzwiami.
— Drzwi zabite gwoździami z tamtej strony, powyrywaj gwoździe — wołał Marcjal słabym głosem.