Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/518

Ta strona została skorygowana.

i ocalenie najdroższego ojca! Uznając całą ważność rad Waszej Książęcej Maści, udzielonych mi za pośrednictwem sir Waltera Murfa, pośpieszyłam bez zwłoki do Normandji, do zamku ojcowskiego. Twarze sług zrobiły na mnie przykre wrażenie; z dawniejszych nie było ani jednego. Musiałam powiedzieć im kto jestem i dowiedziałam się od nich, że od kilku dni ojciec mój bardzo jest chory, a macocha moja przywiozła do niego doktora z Paryża. Idąc do sypialni ojca, spotkałam macochę. Zbladła, ujrzawszy mnie, nie chciała mnie puścić; straszyła, że nagłem ukazaniem się ojcu, wstrząśnieniem, którego stąd dozna, mogę go dobić. Wyrwałam się z rąk macochy i weszłam do sypialni. Ojciec leżał na fotelu, blady, wycieńczony, ledwiem go poznała. Polidari spuszczał do filiżanki krople lekarstwa z kryształowej flaszeczki, którą trzymał w ręku. Zobaczywszy mnie, zatrząsł się i natychmiast postawił flaszkę na kominku. Wiedziona instynktem pochwyciłam flaszeczkę, a dostrzegając przerażenie na twarzach macochy i Polidoriego, w obawie jakiego przeciw mnie gwałtu, zadzwoniłam i posłałam lokaja mego po Murfa. „Co to wszystko znaczy?, spytał ojciec mój słabym głosem, z gniewem; poco tu przyjechałaś, Klemencjo, bez mojego zezwalania?“ — Znajduję się tu, odpowiedziałam, bo, drogi ojcze, od dnia wczorajszego jestem wdową, od wczoraj także wiem, że twoje życie jest zagrożone.
— Przez kogo? — zapytali razem macocha i Polidori.
— Przez was — odpowiedziałam obojgu.
— Bezczelne kłamstwo! — krzyknęła macocha.
Polidori chciał wybiec z pokoju, lecz we drzwiach spotkał sir Waltera Murfa“.
Rudolf przestał czytać, uścisnął rękę Murfowi.
— Twoja obecność musiała zbrodniarza razić jakby piorunem.
— Tak jest, Mości Książę. Gdy mnie zobaczył, cofnął się, zbladł, zdrętwiał; lecz i hrabina d‘Orbigny nie mniej od niego była przerażona, kiedym jej powiedział w oczy,