Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/520

Ta strona została skorygowana.

przy ulicy Temple, pod fałszywem nazwiskiem Bradamanti, wiem jak haniebnem zajmujesz się rzemiosłem, wiem, że otrułeś pierwszą żonę hrabiego, że teraźniejsza namówiła cię do nowej zbrodni, książę posiada na to wszystko dowody. Jeżeli wyznasz prawdę, obiecuję ci ulżenie kary, jeżeli nie, oddam cię natychmiast w ręce policji. Wybieraj. Zbrodzień struchlał. Lecz chciej książę przeczytać opis końca tej bolesnej sceny.
Rudolf czytał dalej list markizy: „Pomówiwszy a Polidorim po niemiecku, sir Walter Murf rzekł do niego: — Teraz odpowiadaj na me pytania. Czy ta pani (i Murf wskazał na moją macochę) sprowadziła cię tu w czasie choroby nieboszczki żony hrabiego? — Tak jest, ona, odpowiedział Polidori. — Czy podmówiła cię, abyś dla jej widoków, lekką zrazu słabość hrabiny d’Orbigny, uczynił śmiertelną przez zabójcze twoje leki? — Tak jest, wyznaję, odpowiedział Polidori. Ojciec mój jęknął i załamał ręce. — To fałsz, kłamstwo i potwarz! zawołała macocha, umówili się, żeby mnie zgubić. — Milcz pani — rzekł do niej Murf tonem rozkazującym, a potem dalej do Polidoriego: — Czy ta pani — zapytał — przyjeżdżała do ciebie przed kilku dniami na ulicę Temple, gdzie mieszkasz pod nazwiskiem Bradamanti? — Tak. — Czy nie namówiła cię, żebyś tu przyjechał, pozbawić życia hrabiego d’Orbigny, jak dawniej pozbawiłeś życia jego pierwszą żonę? — Niestety! i temu zaprzeczyć nie mogę, odparł Polidori. — Słysząc to potępiające zeznanie, ojciec mój wstał, groźnie spojrzał na macochę, pokazał jej drzwi, uścisnąwszy mnie rzekł: — W imię nieszczęśliwej matki twojej błagam cię o przebaczenie, przysięgam, ja nie miałem udziału w zbrodni, która ją wtrąciła do grobu. — I nim go mogłam zatrzymać, padł przede mną na kolana. Podnieśliśmy go, zemdlał! Gdy przyszedł do siebie, chciał aby z macochą postąpiono według całej surowości prawa i ledwie dał się uprosić, żeby poprzestać na wypędzeniu jej z domu, nie rozpoczynając gorszącego procesu. Da-