Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/535

Ta strona została skorygowana.

— Przybywaj, mój tygrysie — zawołała Cecylja umierającym głosem.
— Odsuń rygiel! prędzej — krzyczał notarjusz.
— Ale gdybyś mnie zwodził! — zawołała nagle Cecylja — gdyby wszystkie te twoje tajemnice, były zmyślone.
Notarjusz na chwilę stanął osłupiały; już mniemał być u celu życzeń; ta ostatnia zwłoka doprowadziła go do szaleństwa. Żywo rozpiął kamizelkę, zdjął z szyi łańcuszek, na którym wisiał płaski pugilaresik i pokazując go przez otwór, rzekł do Cecylji.
— Tu są dowody, mogące mnie zgubić. Odsuń rygiel, pugilares twój.
— Daj go, mój tygrysie! — I głośno odsuwając rygiel jedną ręką, drugą schwyciła pugilares. Ferrand wypuścił go z dłoni dopiero, gdy uczuł, przyciskając klamkę, że drzwi się otwierają.
Otworzyły się jednak tylko na kilka cali, bo je przytrzymywał stalowy łańcuszek przyśrubowany do futryny drzwi.
Spotykając tę niespodzianą zawadę, notarjusz rzucił się na drzwi i wstrząsnął niemi; w rozpacznem wysileniu.
Cecylja, z szybkością strzały, wziąwszy pugilares w zęby, otworzyła okno, zrzuciła płaszcz na dziedziniec i równie zwinna jak śmiała, spuściła się po sznurze z węzłami, który już miała w pogotowiu, przymocowany do balkonu. W mgnieniu oka była na dole, okryła się płaszczem, otworzyła drzwi od ulicy i wsiadła do pojazdu, który z rozkazu barona Graun, co nocy, od czasu pobytu kreolki u Ferranda, czekał o dwadzieścia kroków od domu. Pojazd galopem ruszył z miejsca i już był na bulwarach, kiedy notarjusz dostrzegł ucieczkę Cecylji.
Wróćmy do Ferranda.
Jak piorun rażony padł na ławkę, będącą przy domu, tam został długo, niemy, niewzruszony, skamieniały. Chłodne powietrze nocy orzeźwiło go nieco, wbiegł do ogrodu, chodził po alejach, bez celu, myśli tłumnie cisnęły mu się do