Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/539

Ta strona została skorygowana.

Zawsze chodzi sam, z nikim nie mówi, doradź mu też pani, żeby się tak od innych nie odsuwał, znienawidzą go wszyscy. Na dziedzińcach jest dozór, ale o nieszczęście nie trudno.
— O Boże! byłożby życie jego w niebezpieczeństwie? — spytała Rigoletta przerażona.
— Uspokój się pani, mamy go na oku, ale nie szkodziłoby doradzić mu, żeby był trochę więcej towarzyski.
— O panie, jakżeż to ciężko dla poczciwego człowieka spoufalić się z takimi ludźmi!
— Cóż robić? z dwojga złego trzeba wybrać mniejsze. Teraz pójdę, będziecie mogli swobodnie rozmawiać.
Smutnemi zajęta myślami usiadła ma ławce.
Więzień, który stanął u kraty po Mikołaju, był człowiekiem lat średnich, drobny, chudy, z fizjognomją przenikliwą, dowcipną, wesołą i drwiącą.
Nazywał się Fortunat Gobert, znany pod przydomkiem Pique-Vinaigre, z rzemiosła kuglarz, wytrzymał już niegdyś karę ciężkiego więzienia za fałszowane monety, teraz zaś znowu siedział w La Force, za kradzież. Więźniowie powszechnie bardzo lubią opowiadanie historyj, bajek, a nadewszystko takich, gdzie się maluje heroizm, wielkość duszy, gdzie triumfuje uciśniona słabość i cnota. Pique-Vinaigre był mistrzem w opowiadaniu bajek tego rodzaju.
Gdy wszedł za kratę, zbliżyła się ku niemu niewiasta lat 35, blada, ubogo ubrana, zalewająca się łzami. On popatrzył na nią tkliwie, a razem z niecierpliwością.
— Anno, nie bądź dziecinną, — rzekł do niej, — widzieliśmy się 16 lat, jeżeli ciągle będziesz trzymała chustkę na twarzy, nie poznamy się.
— Ach, bracie, nieszczęśliwy bracie. Piętnaście lat wysiedziałeś, a dziś napowrót cię tu znajduję!
— Cóż robić? Gdy mnie wypuścili, szukałem roboty, ale nikt nie chciał mnie przyjąć, umiałem tylko swoje sztuki kuglarskie, a na co mi to w małej mieścinie, którą mi wyznaczyli na miejsce pobytu? Więc musiałem kraść.