Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/542

Ta strona została skorygowana.

— Rada jestem, że masz tak szczęśliwy charakter.
— O! za nic w świecie nie chciałbym być podobny do jednego z naszych, co siedzi w jednej sali ze mną. Biedny człowiek, bodaj że dziś wieczorem będzie z nim koniec, zmówili się niewątpliwie na niego.
— Powiedzże mi, za co go tak nienawidzą?
— Zawsze sam chodzi, z nikim nie rozmawia, z nikim nie chce przestawać, stąd wyobrazili sobie, że ich szpieguje. Głupcy! gdyby ich szpiegował, toćby starał się jak najwięcej zawierać znajomości. Ale rzetelna przyczyna jest ta, że wygląda na panicza, a, to ich gniewa. Kapitan naszej sali, zwany Szkieletem, jest na czele całego spisku. A teraz siostro, dosyć gawędy. Bądź mi zdrowa.
Pożegnali się i Pique-Vinaigre wyszedł.
Rigoletta, od czasu jak sługa sądowy usiadł obok niej na ławce, nie słyszała dalszej rozmowy brata z siostrą. Gdy Anna skierowała się do wyjścia, Rigoletta zbliżyła się do niej i rzekła uprzejmie:
— Powiem otwarcie, że siedząc tu i czekając na osobę, którą przyszłam odwiedzić, słyszałam, jak pani opowiadałaś bratu swoje nieszczęścia, pomyślałam sobie: biedni ludzie powinni jedni drugim pomagać. Postaram się dopomóc pani i jej biednym dzieciom. Daj mi swój adres, abym wiedziała gdzie panią znaleźć.
— Spojrzawszy tylko na twarz pani, wyobrażałam sobie, że musisz mieć najlepsze serce; widzę że się nie omyliłam. Nazywam się Anna Dubort, mieszkam przy ulicy de, la Carillerie, pod Nr. 1.
Rozstały się. Rigoletta siadła na ławce, oczekując na Germaina.