Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/552

Ta strona została skorygowana.

mi, zbliżysz się do nich, żeby cię przestali nienawidzieć.
— Wszystko uczynię, co każesz...
— Nie będą cię mieli w podejrzeniu, a ja będę spokojniejszą. Teraz do mnie należysz, jestem twoją żoną.
Wtem dozorca ruszył się, obudzony ze snu.
— Prędzej, — szepnęła Rigoletta z uśmiechem, — mój mężu, pocałuj mnie w czoło, to będą nasze zaręczymy. — I rumieniąc się, oparła się głową o kratę żelazną.
Germain, głęboko wzruszany, dotknął ustami jej czystego białego czoła, i łza więźnia, spadła na nie.
— Ho, ho, już trzecia godzina, — rzekł dozorca wstając, — a osoby przychodzące powinny odejść o drugiej. No, panienko, cóż robić, trzeba już pójść.
Germain odbierając chustkę z rąk Rigoletty, rzekł do niej wzruszony:
— Bądź zdrowa, do widzenia, wkrótce. Teraz już nie obawiam się prosić cię, żebyś przyszła jak najprędzej.
— A ja chętnie przyrzekam. Do widzenia Germainie, nie żałuj chustki, tu wilgoć, możesz się przeziębić.
— O! zawsze ja będę nosić, — odpowiedział Germain, całując chustkę.
W kilka minut później Rigoletta wychodziła na ulicę, weselsza daleko, niż przyszła.
Podczas jej rozmowy z Germainem, zaszły na jednym z dziedzińców więzienia inne sceny, tam więc zaprowadzimy czytelnika.