Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/568

Ta strona została skorygowana.
XL.
GRINGALET I RZEZIŁEB.

Pique-Vinaigre zaczął swą historję wśród najgłębszej ciszy słuchaczów.
„Dosyć dawno już przytrafiło się zdarzenie, które będę opowiadać szlachetnemu zgromadzeniu. W owym czasie na miejscu, które dziś zajmują ulice du Rocher i de la Pepiniere, stały kupki domów drewnianych, zniesione dzisiaj. Cyrkuł la Cite, dobrze znany słuchaczom, nie składał się jak wiadomo z pałaców, a jednak w porównaniu z miejscem, o którem mówię, mógłby się nazywać siedliskiem wspaniałości i przepychu. Był to kąt miasta niezmiernie brudny i niezmiernie ludny, mało tu mieszkało złotników, jubilerów i bankierów, było natomiast mnóstwo katarynkarzy, pajaców i pokazujących różne zwierzęta. Między właścicielami takich zwierząt był jeden, sławny ze swej złości, nadewszystko zły dla dzieci. Nazywali go Rzeziłeb, bo wieść niosła, że kiedyś w gniewie, cięciem siekiery uciął głowę małemu Sabaudczykowi“.
Gdy Pique-Vinaigre domawiał tych słów, na zegarze więziennym wybił kwadrans na czwartą. Ponieważ więźniowie o czwartej odchodzili do sypialni, należało więc zamierzoną zbrodnię dokonać przed tym czasem.
— Do pioruna! — szepnął cicho Szkielet Grubasowi — dozorca nie rusza się z miejsca.