Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/571

Ta strona została skorygowana.

— Istotnie, powieść interesująca — odezwał się Germain.
— O! dziękuję ci za to słowo, panie kapitalisto — odpowiedział Pique-Vinaigre — jeszcze bardziej mnie ono raduje niż pół franka, które od ciebie dostałem.
— Przeklęty gaduło! — krzyknął Szkielet — póki nas tu będziesz trzymał?
— Już mówię — odparł Pique-Vinaigire.
„Jednego dnia Raeziłab zabrał Gringaleta z ulicy, kiedy dziecko było półmartwe od głodu i zimna. Gringalet, będąc słaby, był tchórzem, a że był tchórzem, więc stał się pośmiewiskiem i męczennikiem reszty chłopaków; kiedy go bardzo męczyli, on mówił z płaczem: O! gdybym był duży i mocny, broniłbym słabych przeciw silniejszym, bo ja jestem słaby, a cierpiałem od silnych. Tymczasem, nie mając jeszcze dosyć mocy, żeby bronić słabych, a nawet samego siebie, zaczął od tego, że nie dozwalał większym zwierzętom pożerać mniejszych...“
— Zabawna myśl! — zawołał więzień w niebieskiej czapce.
W tej chwili zegar uderzył wpół do czwartej. Szkielet z gniewem spojrzał na Grubasa. Czas biegł, dozorca nie odchodził, a niektórzy z więźniów, najmniej zakamieniali, zapomnieli prawie o zbrodniczym projekcie przeciw Germainowi i zwrócili całą uwagę na opowieść Pique-Vinaigra.
„Powiedziałem, że Gringalet nie dozwalał wielkim zwierzętom pożerać małe, ale nie trzeba przez to rozumieć, żeby się mieszał w interesa naszych tygrysów, lwów lub wilków, albo nawet lisów i małp, będących w menażerji Rzeziłba, na to był zbyt wielki tchórz; lecz gdy zobaczył naprzykład pająka, czatującego na muchę, która wesoło trzepotała się po słońcu, szust! Gringalet kijem rozdzierał pajęczynę, oswabadzał muchę i zgniatał pająka z bohaterską odwagą. Dlatego też Gringalet, kiedy dla uratowania muchy przezwyciężał strach, jaki w nim obudzały pająki, okazywał się...“