Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/573

Ta strona została skorygowana.

pokazywanie po ulicach, jak resztę swojej menażerji, bo małpa była tak zła i tak silna, że ze wszystkich dzieci, kiedyś jeden tylko chłopak czternastoletni, mocny i krępy, potuzawszy się kilka razy z Gurgassą, potrafił dać jej radę i utrzymać na łańcuchu, a mimo to często zdarzało się, że krnąbrna małpa skakała do niego i kąsała go do krwi. Jednego dnia więc wyprowadził ją na miasto jak zwyczajnie, żeby ją udobruchać kupił jej serce cielęce i kiedy Gungassa żarła, uwiązał sznur do drzewa i zaczął małpę okładać kijem, ale tak, że się jej aż iskry z oczu sypały“.
— Zbił ją na miazgę! — wołali więźniowie.
„Oj biłże ją z całego serca — mówił dalej Pique-Vinaigre — warto było widzieć, jak małpa skakała, zgrzytała zębami, rzucała się, a on walił ją kijem, ile mu sił stało. Na nieszczęście, Gargussa była równie sprytna jak zła. Padła i, udając martwą, leżała bez ruchu jak drewno. Chłopiec myśląc, że ją zabił, bierze nogi za pas i ucieka, postanowiwszy nigdy więcej nie pokazać się przed Rzeziłbem. Ale Gargussa jak tylko chłopczyk odszedł, przegryzła sznur i znając drogę do domu wróciła do pana; ten pienił się ze złości, kiedy zobaczył jak mu małpę zbili. Od tego czasu Gargussa nienawidziła chłopców i Rzeziłeb nie wysyłał jej na miasto“.
— Teraz już mi czas ma obiad — rzekł dozorca, zwracając się ku drzwiom.
— Naraszcie idzie! — szepnął Szkielet BarbiIlonowi — aż trzęsę się cały, tak mnie wewnątrz złość pali.
— Ach, czcigodny dozorco! odchodzisz w najciekawszym miejscu.
— A — zawołał Pique-Vinaigre do żywego zadraśnięty — proszę pana, zaklinam cię, zostań do końca, wszystkiego będzie tylko na kwadrans czasu. Wszak teraz obiad już ostygł.
— Dobrze, zostanę, tylko gadaj prędzej.
Szkielet drżał ze wściekłości, tracił prawie nadzieję,