Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/580

Ta strona została skorygowana.

— „Zobaczywszy brzytwę, dziecię zaczęło błagać o litość. — Krzycz, krzycz, odpowiadał Rzeziłeb, niedługo krzyczeć będziesz. — Muszko złota! muszko złota! ratuj! wołał nieszczęśliwy Gringalet, odchodząc prawie od zmysłów i przypominając sobie sen swój: oto pająk mnie zabije! — A ty! ty mnie nazywasz pająkiem, rzecze Rzeziłeb; za to i za inne winy — umrzesz, ale nie z mojej ręki, bo za to gilotynują. Ja powiem i dowiodę, że małpa. Hej! Gargusso! patrz, zrób mu oto tak!“ i Rzeziłeb, trzymając ciągle chłopca za włosy, przeciągnął mu kilka razy grzbietem brzytwy po gardle. Małpa, złośliwa i sprytna, wnet zrozumiała czego pan od niej żąda i jakby mu chciała okazać, że dobrze pojmuje, Wzięła się za brodę lewą łapą, przechyliła głowę wtył i udała, że prawą łapą sobie podrzyna gardło. — Tak, tak, Gargusso, umiesz! powiedział Rzeziłeb, jąkając się i przymrużając oczy, a przytem tak mocno się zataczał, że o mało Gringaleta ze stołkiem nie przewrócił. — „Tak, Gargusso, ja cię od... odwiążę, a ty go płatnij dobrze!“ Małpa zapiszczała, zgrzytając zębami: i wyciągnęła łapę po brzytwę, którą jej podawał Rzeziłeb. — „Mniszko złota, ratuj!“ zawołał raz jeszcze Gringalet umierającym głosem, mając przed oczyma śmierć prawie niechybną. Otóż w tejże chwili widzi jak przez otwarte okno wlatuje muszka zielono-złotawa; lata w kółko, i w tymże momencie, kiedy Rzeziłeb podawał małpie brzytwę, muszka wpadła zbrodniarzowi w samo oko. Mucha w oku nie wielka to bieda, ale w pierwszej chwili to pali jak ukłucie szpilką; Rzeziłeb, który ledwie trzymał się na nogach, żywo złapał się ręką za oko, targnął cały i w tak nagłem mimowolnom poruszeniu zatoczył się, upad! i powalił się jak kłoda przy łóżku, do którego Gargussa była przywiązana. — „Muszko złota, o dziękuję ci! ocaliłaś mnie!“ zawołał Gringalet, który związany na krześle widział to wszystko“.
— Wiwat muszka! — krzyknął więzień w niebieskiej czapce, a za nim kilku powtórzyło toż samo.