Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/583

Ta strona została skorygowana.
XLI.
PRZYJACIEL W POTRZEBIE.

— Jeśli jesteś pająkiem, ja będę muszką złotą, złowieszczy Szkielecie! — zawołał więzień w niebieskiej czapce, w chwili gdy bandyta powaliwszy Germaina na ławkę, przydusił mu piersi kolanem i dusił go żylastemi łapami. — Ja będę muchą! — powtórzył i, rzucił się na Szkieleta, sypnął mu na czaszkę i między oczy grad kułaków tak gęsty, jak bicie młota na kowadle.
— Tak mi skuł głowę pan Rudolf przy pierwszej znajomości, od niego się nauczyłem, — mówił, przyspieszając uderzenia, a po tych słowach czytelnicy poznali w nim zapewne Szurynera.
Reszta więźniów, zdziwiona tą napaścią, stała w osłupieniu; nie ujmowali się ani za Szurynerem, ani za Szkieletem. Szkielet zaś, ogłuszony zrazu, zataczając się jak wół pod obuchem rzeźnika, puścił swoją ofiarę.
— Czego on chce? — krzyknął Kulawy Grubas, przyskoczywszy do Szurynera, chciał schwycić go z tyłu za ręce, gdy ten z całem wytężeniem usiłował utrzymać Szkieleta powalonego na ławce; ale obrońca Germaina kopnął Grubasa nogą tak mocno, że upadł na ziemię o kilka kroków od niego. Germain, zsiniały, napół uduszony, leżąc na kolanach, oparł się o ławkę i nie pojmował, co się wkoło dzieje. Nareszcie Szkielet zdołał wyrwać się