Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/584

Ta strona została skorygowana.

z rąk Szurynera i stanął na nogi. Zadyszany, ziejący wściekłością, z twarzą trupio bladą, pokrwawioną, zbitą, cały spieniony, zawołał głosem drżącym od gniewu:
— Ostudźcież go, rozbójnika! Tchórze, pozwalacie napadać na mnie zdradziecko. Ostudzić go!
W czasie tego chwilowego zawieszenia broni, Szuryner podniósł Germaina i złożył w kącie przy ścianie; tam, zabezpieczywszy od tyłu, mógł dosyć długo bronić się przeciw więźniom, na których herkulesowa siła, jakiej dał dowody, mocne sprawiła wrażenie. Szkielet, widząc wahanie się znacznej liczby spólników spisku, krzyknął:
— Nuże! zabijmy ich obu! dużego i małego.
— Strzeż się! — odpowiedział Szuryner. — Strzeż się, Szkielecie! zrobię jak Gargussa, skręcę ci szyję.
— Dalejże na niego! — zawołał Grubas, podnosząc się.
— Wiwat Szkielet, śmierć niebieskiej czapce! — wołali stronnicy Szkieleta. — Ujmijmy się za niebieską czapką, śmierć Szkieletowi! — wołała partja Szurynera.
— Brawo, chłopcy! — zawołał Szuryner, zwracając się do więźniów, którzy trzymali jego stronę — wy macie serce: nie chcielibyście dobić człowieka napół umarłego; to byłoby podłe.
Siła, energja i prostota Szurynera musiały zrobić wrażenie na więźniach, których wielu przeszło na jego stronę, gdy inni cisnęli się koło Szkieleta. Krwawy bój zdawał się już nieuchronnym, kiedy na dziedzińcu rozległ się miarowy odgłos kroków oddziału piechoty, który zawsze trzyma wartę przy więzieniu. Pique-Vinaigre, korzystając z zamieszania, pobiegł do otworu uwiadomić dozorców o tem, co się dzieje w sali i nadejście warty położyło koniec tej scenie.
Stawiono Germaina, Szkieleta i Szurynera przed dyrektorem więzienia La Force dla indagacji. Skoro Germain przyszedł do siebie, pierwsza jego myśl była o człowieku, co go wybawił od pewnej śmierci.