mencie uściśnienie ręki byłoby mi przyjemne, ale namyśliłem się, że tak być nie powinno. Spełniłem miły obowiązek, bo ja pana znam. A gdybym nie znał, pewniebym nie siedział tu w więzieniu.
— Nie rozumiem cię, — rzekł Germain zdziwiony. — Jakto, dlatego, że mnie znasz...
— Dlatego właśnie tu się dostałem.
— Chciałbym ci wierzyć, ale... nie pojmuję, jaki może zachodzić związek między mną, a występkiem, za który cię tu wsadzili. Obwiniają cię...
Germain nie śmiał wymówić strasznego słowa.
— No! gadajże pan! — zawołał Szuryner, — obwiniają mnie o kradzież, kradzież z włamaniem!
Zuchwały cynizm Szurynera przykre zrobił wrażenie na młodzieńcu, rzekł:
— Jakim sposobem człowiek tak dobry, tak szlachetny, jest w stanie mówić coś podobnego? Czyliż nie wiesz, jak straszna czeka cię kara?
— Dwadzieścia lat galer z wystawieniem u pręgierza! wiem! wiem! Pana dziwi, że nie bardzo o to dbam? bo już przywykłem! Ktoby jednak powiedział, — dodał Szuryner, wzdychając z drwiącą miną — że to pan, panie Germain, jesteś przyczyną mego nieszczęścia?
— O! jestem pewny, żeś niesłusznie obwiniony.
— Co do tego, to się pan zupełnie mylisz, — odpad Szuryner z taką szczerością, iż Germain był zmuszony uwierzyć. — Przysięgam na imię mego dobroczyńcy (tu Szuryner zdjął czapkę, że popełniłem kradzież nocą, z wyłamaniem okiennicy i byłem schwytany na gorącym uczynku.
— Więc nędza, głód zmusiły cię?
— Głód? bynajmniej, kiedy mnie złowili miałem w kieszeni 120 franków własnych pieniędzy, a oprócz tego dobroczyńca mój, który nie wie, że tu jestem, nie zostawiłby mnie bez pomocy. Kradłem, żeby mu się przysłużyć, a z jego łaski pan zostałeś ocalony.
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/586
Ta strona została skorygowana.