Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/588

Ta strona została skorygowana.

dził. O! nie gniewam się, rzekł pan Rudolf, właśnie jesteś mi potrzebny. Uczciwy i dobry młodzieniec, niesprawiedliwie oskarżony o kradzież, siedzi w więzieniu La Force; nazywa się Germain; jest skromny i cichy; zbrodniarze, przez których jest otoczony, znienawidzili go i zagrażać mu mogą wielkie niebezpieczeństwa. Ty, na nieszczęście, znasz życie więzienne, znałeś wielu więźniów; czy nie mógłbyś też zobaczyć się z nimi i obietnicą pieniędzy skłonić ich, żeby zaopiekowali się Germainem.
— Któż jest ten człowiek szlachetny, a nieznajomy mi, który się mną tak opiekuje? — zapytał Germain.
— Może się pan kiedy i o tem dowiesz. Otóż, wracając do mojej rozmowy z panem Rudolfem, kiedy mnie pytał, czy nie mam znajomych w więzieniu, przyszła mi myśl tak zabawna, żem się głośno roześmiał. — Co ci się stało, — zapytał. — śmieję się, ponieważ mam sposób zasłonić go od napaści, ale trzeba będzie pieniędzy.
— Wiele?
— Tysiąc franków.
— Masz.
— Dziękuję; za dwa dni doniosę, jak się sprawiłem; najniższy sługa! — I wyszedłem, aby pana obronić.
— Ale ta kradzież? ta kradzież? — jeżeliś jej nie popełnił, za co tu siedzisz?
— Słuchajże pan, jaką wyprawiłem sztukę: dostawszy tysiąc franków, kupuję czarną perukę, strzygę bakenbardy, wkładam zielone okulary, pakuję sobie poduszkę na plecy pod surdut, żeby udać garbusa i tak wystrojony idę nająć mieszkanie na ludnej ulicy. Znajduję pokój przy ulicy Provence, płacę za miesiąc zgóry i powiadam, że się nazywam Gregoire. Nazajutrz, w Temple, kupuję meble, odsyłam do mieszkania, a po drodze kupiłem jeszcze pół tuzina srebrnych łyżek. Wszędzie te sprawunki robię w kostjumie pana Gregoire. Urządziwszy mieszkanie, powiadam stróżowi, że dopiero nazajutrz spać będę u siebie i odchodzę, zabrawszy klucz ze sobą.