Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/591

Ta strona została skorygowana.
XLII.
KARA.

Z gawędy dependentów w kancelarji notarjusza Ferrand dowiemy się o tem, co zaszło od ucieczki Cecylji.
— Założę się, że nasz stary umrze w przeciągu miesiąca!
— Prawda, od czasu jak służąca od niego uciekła, chodzi jak nie swój, — dodał drugi dependent.
— Zapewne musiał się w niej kochać.
— Nie, teraz daleko częściej, niż wprzódy widuje się z księdzem. Wczoraj, poczciwy nasz ksiądz powiedział: „Pan Ferrand jest ideałem dobroczynności i szlachetności“!
— Dziwne rzeczy! Słyszałem od starszego dependenta, ale to sekret... Pan Ferrand sprzedaje swój urząd...
— Co mówisz? nie może być!
— Powiadam, że sprzedaje i podobno dostanie za niego miljon franków.
— Bagatelka! a do tego, jak słychać, stary nasz z panem Karolem Robert puszczał się milczkiem na spekulacje i zbił masę pieniędzy.
— Przytem zawsze żył jak sknera.
— Jednakże dziwi mnie ten przyjaciel, co spadł do pana Ferranda, jak z nieba i nie odstępuje go. Ciągle ze starym siedzi, razem jedzą obiad i ani kroku jeden bez drugiego nie stąpi.
— A czy nie uważałeś, że co dwie godziny przycho-