Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/60

Ta strona została skorygowana.

czeń wołową i dwie butelki burgundzkiego wina, my tam zaraz przyjdziemy.
Puhaczka, rzuciwszy znaczące spojrzenie na Bakałarza, poszła naprzód; bandyta mówił dalej;
— Szuryner spotkał wczoraj rano Puhaczkę w Saint-Ouen i ani na chwilę jej nie odstąpił, tak, że ten wysoki w żałobie nie śmiał zbliżyć się do niej. Winieneś więc dać nam sposobność odzyskania dwóch tysięcy za pugilares, któryśmy mieli oddać.
— Czy tam były pieniądze?
— Nie, ale papiery, bardzo ciekawe, chociaż po większej części po angielsku pisane; zatrzymałem je więc.
Wiadomość ta mocno ucieszyła Rudolfa. Dlatego właśnie wczoraj wysłał Szurynra, aby przeszkodził rozmowie Toma z Puhaczką, by papiery przy niej zostały; miał nadzieję je zdobyć.
— Schowałem je więc, — rzekł znowu bandyta — zawsze mi się zdadzą, bo znalazłem w pugilaresie adres tego wysokiego jegomości i muszę się z nim zobaczyć.
— Jeżeli nam się projekty udadzą, może bym kupił te papiery; znam ich właściciela... Zobaczymy... lecz teraz wróćmy do rzeczy. Proponowałem Szurynerowi wyborny interes; z początku przystał, lecz potem cofnął się i radził mi udać się do pana. Dom, do którego mamy się dobrać, znajduje się przy Alei Wdowiej, moja siostra cioteczna służy tam za kucharkę. Powiedziała mi, że państwo wyjechali na wieś i zabawią do pojutrza.
— I korzystna to rzecz?
— Siostra mówiła mi, że w gabinecie jej pana jest sześćdziesiąt tysięcy franków w złocie.
— A czy znasz dom?
— Jak własną kieszeń... siostra służy w nim od roku. Stąd mi przyszła myśl... Mówiłem Szurynerowi, że odźwierny jest silny... naprzód przystawał, potem zrejterował... Chyba on nie wyda przyjaciela?
— Nie, to dobry chłopiec...