Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/607

Ta strona została skorygowana.

chwili jego rozczulenia. Albo dziś, albo nigdy — powie mi: Trzeba małżeństwem uprawnić urodzenie naszego dziecka. Jeśli powie, święcie dotrzyma słowa i nadzieja całego życia mojego spełniona.
— Tak jest, ale trzeba, żeby powiedział...
— I żeby go do tego skłonić, niczego w tak stanowczej chwili nie powinnam zaniedbać. Znam Rudolfa, gdy będzie pewny, że odzyska córkę, przezwycięży swoją nienawiść i nie ulęknie się żadnej ofiary, żeby dziecku swojemu zapewnić los najświetniejszy, najgodniejszy zazdrości. Żałuję, że mnie dziś nie wpuszczono do św. Łazarza, gdzie, jak ci wiadomo, ona ma się znajdować; mimo wszelkich nalegań i próśb, nie otrzymałam żadnych objaśnień, nie mając listu do dyrektora więzienia. Napisałam już do prefekta w twojem imieniu, ale jutro dopiero odbiorę jego odpowiedź, a książę niezadługo przybędzie.
— Jakież dowody przedstawisz Rudolfowi?
— Uwierzy, gdy przeczyta zeznanie, które mi dyktowała zabójczyni; gdy zobaczy twoją korespondencję z notarjuszem i panią Seraphin, aż do mniemanej śmierci dziecięcia; kiedy usłyszy wyznanie notarjusza, który, zatrwożony mojemi groźbami, zaraz tu będzie; uwierzy, kiedy zobaczy portret mojej córki. Te wszystkie dowody przekonają go, że mówię prawdę i obudzą uczucia, skutkiem których ja, choć na dzień jeden, będę udzielną księżną.
Pojazd zaturkotał na dziedzińcu.
— To on! Rudolf, — zawołała Sara.
Tom podszedł do okna i odpowiedział:
— Tak, to on; wysiada z pojazdu.
— Daj mi rękę, bracie, — przerwała Sara i, kładąc rękę jego na swojem sercu, spytała z uśmiechem:
— Czy jestem wzruszona?
— Nie, nie, nic, serce jej nie bije mocniej, — zawołał Tom w osłupieniu, — wiem, jak umiesz panować nad