Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/613

Ta strona została skorygowana.

— Wysłuchasz, co ci mam powiedzieć. Przypominasz sobie, że ostatniego dnia, gdyśmy się widzieli, przed siedemnastu laty, nie mogłaś dłużej ukrywać skutków tajemnego naszego małżeństwa. Ojciec zapalił się gniewem, nie wierzył naszemu związkowi i groźnie nakazał, abym mu więcej o tobie nie wspominał. Kochałem cię wtenczas do szaleństwa. Odpowiedziałem ojcu, że nigdy innej żony prócz ciebie mieć nie będę. Na te słowa gniew jego przekroczył wszelkie granice. Zniósłbym wyrzuty, ale kiedy na ciebie począł miotać obelgi, kiedy powiedział, że dla ukarania twojej zuchwałości każę cię postawić u pręgierza, ja wiedziony ślepą namiętnością, śmiałem zażądać, aby nie obrażał mojej żony, dobyłem szpady, rzuciłem się na niego. Bez Murfa, który odwrócił żelazo, zostałbym ojcobójcą! czy słyszysz... ojcobójcą! dla ciebie!
— Niestety, nie wiedziałam o tem nieszczęściu.
— Nadaremnie dotąd usiłowałem odkupić mój występek, dzisiejszy cios jest moją karą.
— A ja, czyliż także nie cierpiałam?
— Przestań dziwić się wstrętowi, jakim mnie przejmujesz. Po targnieniu się mojem na ojca, wzięto mnie pod straż; Polidori również został uwięziony, jako ten, którego staraniem małżeństwo nasze przyszło do skutku. On dowiódł, że ślub był nieprawny, że oszukał mnie ciebie, twojego brata, kazawszy obrządku dopełnić osobie, przebranej za duchownego. Uczynił jeszcze więcej: dostarczył ojcu list twój, pisany do brata, będącego w podróży, list, który Polidori przejął.
— Nieba! czy podobna?
— W liście tym odsłaniałaś z oburzającą bezczelnością swoje ambitne plany.
— O! nieszczęśliwa! teraz wszystko pojmuję!
— A ja, stając w twojej obronie, śmiałem targnąć się na ojca! Wkrótce potem wyjechałem z domu, podróżowałem długo. Wtedy ślubowałem odkupić swój postę-