Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/619

Ta strona została skorygowana.

siódmego dnia, a dziś szósty dzień, jak piekielna kreolka zapaliła w tym człowieku niezagasły ogień, co go pożera. Straszna choroba! straszna! Koleją w każdym z organów powoduje okropne fenomeny, których nauka nie umie tłumaczyć. Naprzykład tylko co słuch Ferranda był tak nie do uwierzenia czuły, że słowa przeze mnie szeptane jak mogłem najciszej, rozdzierały mu ucho. Skarżąc się, mówił, że czaszka jego jest dzwonem.
Polidori, lubo zuchwały zbrodniarz, jednak był przesądny; ogarnęły go czarne przeczucia; wycia burzy, które same jedne zakłócały ponurą ciszę nocną, przejmowały go strachem, któremu nadaremnie chciał się opierać.
— Teraz, — rzekł schylając się nad nim, — powieki jego nabiegają krwią, powiedziałbyś, że krew spalona przypływa do nich i w nich zbiera się. Jak niedawno organ słuchu, tak teraz znowu organ wzroku okaże jakieś nadzwyczajne zjawisko. Co za męczarnie! jak długo trwają; jaka w nich rozmaitość.
Na dworze wicher wzmagał się.
— Jaka burza! — rzekł Polidori, padając na krzesło i zakrywając twarz rękoma. — Co za noc, co za noc, — po długiem milczeniu rzekł znowu, — nie wiem, czy książę świadomy piekielnej potęgi wdzięków Cecylji i gwałtownych namiętności Jakóba, przewidział, że w człowieku tak silnej woli, tak silnej budowy ciała, niezaspokojona namiętność rozwinie okropną chorobę, której padł ofiarą, ale takiego skutku należało się spodziewać, on musiał nastąpić. Ileż to wypadków! Jaki łańcuch zdarzeń wtrącił mnie w dzisiejsze moje poniżenie! mnie, co spodziewałam się zniewieścić księcia i zrobić z niego narzędzie posłuszne mojej woli, mnie, co z nauczyciela miałem zostać ministrem. Aż nakoniec dziś jestem stróżem więzienia mojego wspólnika. — Polidori zadumał się i wspomniawszy Rudolfa, rzekł do siebie — lękam się księcia i nienawidzę go, ale muszę, drżąc, chylić czoło przed jego wyobraźnią, przed jego silną wolą, któ-