Puhaczka zdjęła szal. Rudolf, mimo zimnej krwi, nie mógł ukryć zdziwienia, spostrzegłszy u miej na szyi krzyżyk z lazurowego kamienia, zupełnie taki jak ten, o którym wspominała mu pani George. Uderzyła go nowa myśl: Bakałarz przed sześcioma miesiącami uszedł z galer. Mąż pani George również przed sześcioma miesiącami uszedł. Stąd prawdopodobieństwo, że Bakałarz jest mężem pani George, że musi coś wiedzieć o losie syna tej nieszczęśliwej kobiety. A nadto jeszcze posiada papiery, dotyczące pochodzenia Marji. Rzekł do Puhaczki:
— Jakiż to piękny łańcuszek!
— Piękny, i niedrogi. To imitacja złota.
— A co to wisi na tym łańcuszku, to niebieskie?
— To mi mój darował.
Bakałarz dodał:
— To talizman... do szczęścia pomaga.
— Talizman? — zapytał niedbale Rudolf. — I ja chciałbym sobie kupić taki.
— Takich rzeczy nie sprzedają; dostał mi się od mojej rodziny i dałem go Puhaczce, żeby jej przynosił szczęście... O! zobaczysz, jaka ona dzielna do roboty...
Mówiłeś zatem, że przy Alei Wdowiej...
— Pod numerem 17 mieszka bogacz... nazywa się...
— Nie jestem ciekawy jego nazwiska.. Dość, że u niego w gabinecie jest sześćdziesiąt tysięcy franków w złocie! A czy trudne wejście?
— Bardzo łatwe: przeleźć przez mur i drzwi otworzyć, albo wyłamać okiennicę.
— A jeżeli się odźwierny obudzi? — zapytał Bakałarz.
— Tem gorzej dla niego... — odpowiedział Rudolf.
— Jeżeli wszystko prawda, coś mi mówił, to najlepiej rzecz skończyć... dziś wieczór jeszcze.
I badawczy wzrok utopii w Rudolfie.
— Kiedy ja nie mogę dziś wieczór...
— No, to ja nie mogę jutro!
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/62
Ta strona została skorygowana.