jej tajemnice, narażać się na najprzykrzejsze materjalne poszukiwania wobec licznego zgromadzenia, a prawie zawsze ciężkie te próby pogarszały stan chorych.
Trudno wyobrazić sobie obraz smutniejszy nad widok sali szpitalnej w nocy.
W jednym z końców tej sali ciemność była prawie zupełna. Nagle powstał tam jakiś hałas, bieganina, otwierano i zamykano drzwi; siostra miłosierdzia ze świecą w ręku zbliżyła się do jednego z ostatnich łóżek.
Jedna chora skończyła dni swoje.
Wśród kobiet, co nie spały i były świadkami tej sceny, znajdowały się trzy, których nazwiska już wspomnieliśmy w ciągu naszej powieści.
Baronówna Fermont, córka nieszczęśliwej wdowy, ofiary chciwości Jakóba Ferranda; uboga praczka, której Gualeza dała była niegdyś resztę swoich pieniędzy; nakoniec Joanna Duport, siostra Pique-Vinaigra, bajarza więzienia La Force.
Znamy baronównę Fermont i Joannę Duport, praczka zaś, którą teraz pierwszy raz widzimy, była to kobieta dwudziestoletnia, miała suchoty w ostatnim stopniu; wiedziała, iż niema dla niej ratunku i gasła powoli.
Łóżka ich stały tak blisko siebie, że mogły rozmawiać ze sobą po cichu, nie będąc słyszane przez siostry miłosierdzia.
— Otóż znowu jedna umarła, — odezwała się praczka półgłosem, myśląc o kobiecie, która tylko co skonała i mówiąc sama do siebie. — Przestała cierpieć, szczęśliwa!
— Szczęśliwa, jeżeli niema dzieci, — dodała Joasia.
— Ja miałam jednę tylko córkę, — przerwała praczka, — straciłam ją niemowlęciem; żal mi jej dla mnie, ale dla niej lepiej, że umarła; smutnyby ją los czekał na świecie, zbyt młodo zostałaby sierotą, bo moje życie niedługie. Muszę umrzeć jak ta aktorka, która teraz skończyła.
— Więc to była aktorka?
Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/628
Ta strona została skorygowana.