Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/630

Ta strona została skorygowana.

Joanna, nie mogąc wstrzymać się od łez na myśl o córce.
— Ponieważ zaprzyjaźniłyśmy się, powiem ci wszystkie moje nieszczęścia i to mi ulży. Mąż mój był z początku dobrym rzemieślnikiem, potem rozpuścił się, nareszcie rzucił mnie z dziećmi, sprzedawszy wszystko, cośmy mieli. Trzy dni temu siedziałam z dziećmi przy robocie; wtem mąż wchodzi, zaraz z twarzy poznałam że pijany. Przyszedłem po Katarzynę, — rzekł do mnie. Cała krew zagotowała się we mnie, bo wyobraź sobie, zła kobieta, z którą on żyje, namawiała go oddawna, żeby korzystać z młodości Katarzyny.
— O! niegodziwa!
— Za nic w świecie nie puszczę córki z tobą — powiedziałam mężowi, wiem co z nią chcecie zrobić. Mąż mój wtedy wpadł we wściekłość, oderwał córkę ode mnie, uderzył mnie pięścią w piersi tak mocno, że padłam. Krew rzuciła mi się z ust, byłam napół umarła, nie mogłam się ruszyć, ale wołałam na Katarzynę: — Nie idź z nim, lepiej niech mnie zabije, wkońcu straciłam przytomność. Gdym przyszła do siebie, chłopczyk mój płakał.
— A córka?
— Zabrał ze sobą! — odpowiedziała ze łzami biedna matka, — wybił ją i gwałtem wyciągnął z domu.
— Nie lękaj się o córkę, ona cię pewnie kocha.
— Ach, moja droga, młode dziecko, czy to potrafi oprzeć się namowom, strachowi, złym radom, złym przykładom. Biedna moja Katarzyna, taka słodka, tak do mnie przywiązana!
— O! widzę, że cierpiałaś dużo, jakże ja mogę skarżyć się — rzekła praczka, ocierając oczy. — A chłopczyk twój?
— Dla nich to nie chciałam iść do szpitala, czekałam do ostatniego momentu, ale codzień po kilka razy pluję krwią, gorączka mnie trawi, ruszyć się nie mogę, tem mniej pracować. Ja tu leżę, a kto tam o nich ma staranie, kto ich wyżywi?