Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/637

Ta strona została skorygowana.

się przez niego przedrzeć, aż nareszcie dyrektor zawołał głośno:
— Proszę panowie, — zrobić miejsce, pani markiza d‘Harville przychodzi odwiedzić numer 17.
Uczniowie, widząc kobietę w całym blasku piękności, usunęli się z uszanowaniem.
— Pani d‘Harville! — zawołał hrabia Saint-Remy, odpychając doktora i biegnąc do Klemencji. — Ach, sam Bóg panią tu zesłał. Pani, racz ją zobaczyć, a wy, panowie, w imię waszych sióstr, zaklinam was, zlitujcie się nad biedną panienką, zostawcie ją samą z panią markizą i zakonnicami. Gdy przyjdzie do siebie, każę ją zaraz stąd wynieść.
— Dobrze, wypiszę ją ze szpitala — rzekł doktór — ale nie puszczę jej z rąk, muszę ją leczyć, czy chcesz, czy nie chcesz, będę ją leczył, jak kiedyś ciebie, niewdzięczny Saint-Remy, bo jej gorączka jest równie ciekawa jak ta, którą ty niegdyś miałeś.
— Przeklęty człowieku, dlaczego jesteś tak uczony! — rzekł hrabia, wiedząc, że w samej rzeczy nie może powierzyć panny Fermont doświadczeńszemu lekarzowi.
— Panowie — rzekł książę nauki — klinika nasza pozbawiona została niezmiernie ważnego przykładu praktycznego, ale będę was codziennie uwiadamiał o przebiegu choroby. — I doktór Griffon ze słuchaczami zajął się następną chorą, zostawiając hrabiego Saint-Remy i panią d‘Harville przy baronównie Fermont.