Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/652

Ta strona została skorygowana.

mi więc było kochać mego dobroczyńcę tyle, ile go kochałam. To ojciec mój! mogę go kochać. Boże!... dzięki. — Nie mogła skończyć. Wstrząśnienie było zbyt mocne. Marja zemdlała w objęciu księcia.
W tej chwili Dawid, murzyn doktór, wszedł spiesznie ze szkatułą apteczną i z papierem w ręku, który oddał Murfowi.
— Dawidzie — zawołał Rudolf — córka moja umiera. Uratowałem ci życie, ratuj ją, ratuj mi dziecię.
Jakkolwiek zdziwiony słowami księcia, Dawid pobiegł do Marji, wziął ją za puls, przyłożył rękę do jej czoła, i zwracając się do Rudolfa, który czekał jego wyroku, rzekł:
— Niema najmniejszego niebezpieczeństwa, mości książę.
— Czy tylko napewno? żadnego niema niebezpieczeństwa?
— Żadnego, kilka kropli eteru, a przyjdzie do siebie.
— Ach, dzięki ci, Dawidzie, dobry mój Dawidzie — zawołał książę z tkliwością. I, zwracając się do Klemcncji, dodał: — Ona żyje, nasza córka żyć będzie.
Tymczasem Murf spojrzał na papier, który mu oddał Dawid, wchodząc, zadrżał i z przerażeniem spojrzał na księcia.
— Tak jest — rzekł doń Rudolf — wkrótce córka moja będzie mogła panią d’Harville nazywać matką.
— Mości książę — odezwał się Murf ze drżeniem — wczorajsza wiadomość była fałszywą.
— Co mówisz?
— Gwałtowne przesilenie choroby, długie odrętwienie było powodem mniemania, że hrabina Sara umarła.
W tej chwili Dawid oświadczył, że trzeba chorą przenieść do ogrodu, aby miała więcej powietrza.
Murf natychmiast otworzył drzwi do ogrodu i razem z Dawidem wytoczyli fotel, na którym spoczywała Gualeza.
Rudolf pozostał sam z Klemencją.