Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/655

Ta strona została skorygowana.
LIII.
ŚLUB.

Odkąd dowiedziała się od Rudolfa o zamordowaniu Marji, hrabina Sara Mac-Gregor, udręczona odkryciem, niweczącem wszystkie jej nadzieje, doznając zbyt późno zgryzot sumienia, wpadła w straszliwą gorączkę, rana jej, napół zagojona, otworzyła się znowu i długie zemdlenie dało nawet powód do wieści, że rozstała się ze światem.
Leżała na łożu boleści, nie czując sił ani chęci do życia, które nie mogło zaspokoić jej ambitnych planów.
Tomasz Seyton wszedł do pokoju, z trudnością ukrywając głębokie wzruszenie, skinieniem ręki oddalił dwie służące, będące przy Sarze, która zaledwie zdawała się spostrzegać obecność brata.
— Jak się masz? — rzekł do niej.
— W tymże samym zostaję stanie, czuję wielkie osłabienie, niekiedy bolesną duszność. Dlaczgo Bóg nie zabrał mnie ze świata przy ostatnim paroksyzmie?
— Saro — rzekł Tom Seyton po chwili milczenia — jesteś między życiem a śmiercią, mocne wzruszenie mogłoby cię zabić, równie jak może cię ocalić.
— Nic mnie już wzruszyć nie zdoła. Okropne wyrzuty księcia zabiły we mnie ambicje, uczucie macierzyńskie obudziło się przy obrazie straszliwych mąk mojej córki.
— A jednak — rzekł Seyton, wahając się i ważąc niejako każde słowo — gdyby przypadkiem, przypuśćmy rzecz zupełnie nieprawdopodobną, cud, gdybyś się dowie-