Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/656

Ta strona została skorygowana.

działa, że córka twoja żyje, jakżebyś zniosła takie odkrycie?
— Na jej widok umarłabym ze wstydu i rozpaczy.
— Nie wierz temu, upoiłabyś się triumfem swojej ambicji, bo przecież, gdyby córka twoja żyła, książę zaślubiłby cię, sam ci to powiedział.
Tom znajdował się w najtrudniejszem położeniu. Z polecenia Rudolfa, oczekującego w przyległym pokoju, miał uwiadomić Sarę o uratowaniu Marji, a nie wiedział, jak do tego przystąpić. Stan hrabiny był taki, że lada chwila należało się obawiać jej zgonu, nie można więc było odkładać obrzędu ślubnego in extremis, który miał uprawnić urodzenie Marji. Książę w tym celu przybył z duchownym; Murfa i barona Graun przywiózł na świadków, książę Lucenay i lord Douglas, uprzedzeni naprędce przez Toma, mieli być świadkami hrabiny i właśnie przyjechali.
— Siostro — rzekł Tom poważnym i uroczystym tonem — jestem w okrutnem położeniu... Jedno słowo moje ci wróci życie, a może cię zabije.
— Powiedziałam ci już, Tomie, że odtąd nic mnie wzruszyć nie zdoła.
— Dowiedz się zatem, że istotnie córka twoja żyje...
— Córka moja?
— Żyje, powiadam, książę już czeka z duchownym. Marzenia twoje spełniają się, będziesz małżonką udzielnego księcia.
Tom wymówił te słowa, zatapiając w siostrze wzrok pełen obawy i szukał w jej twarzy najmniejszej oznaki wzruszenia. Zdziwił się niemało, nie dostrzegając w Sarze żadnej prawie zmiany.
— Cóż mi odpowiesz? — spytał Tom.
— Nic, zdziwienie, radość niespodziana! Nakoniec, jestem u celu życzeń.
— Nie omyliłem się — pomyślał Tom Seyton. — Ambicja wzięła górę, siostra ocalona! — A odwracając się do siostry, dodał;