Strona:PL Sue - Tajemnice Paryża.djvu/682

Ta strona została skorygowana.
LIX.
RĘKA OPATRZNOŚCI.

Szuryner znalazł się wśród gęstego tłumu pospólstwa, które, wychodząc z przedmiejskich szynkowni, skupiało się przy rogatce Charenton, aby potem stamtąd zalać bulwar św. Jakóba, gdzie miała się odbyć egzekucja. Chociaż był już jasny dzień, zdala jednak grzmiały jeszcze muzyki szynkowne.
Trzebaby mieć pendzel malarza pełnego fantazji jakim był Rembrandt albo Callot, żeby skreślić dziwaczny okropny obraz tej tłuszczy. Wszyscy prawie, mężczyźni, kobiety i dzieci, byli w starych ubiorach maskaradowych; ci, którym nie stać było na taki przepych, uczepili przynajmniej na sukniach łachmany krzyczącego koloru; kilku młodych chłopaków ubrało się w suknie kobiece, podarte, zabłocone; a wszystkie twarze, spodlone rozpustą i występkiem, pijane, błyszczały dziką radością na myśl, że po nocy spędzonej na wszetecznej brudnej zabawie, będą świadkami ścięcia dwóch kobiet, dla których rusztowanie stało gotowe.
Tłuszcza ta, składała się z bandytów i kobiet, złego życia, wyrzutków ludności paryskiej, którym codziennego chleba dostarczały jedynie występek i zbrodnia.
Szuryner popychany, unoszony od tłumu, oparł się o mur jednej z szynkowni, i przez otwarte okno, kiedy brzmiąła ogłuszająca muzyka, obaczył dziwaczną scenę.